Rozdział 30.
Niema zgoda
Od rana wiedziała, że na wieczór szykuje się coś niezwykłego. Wiktor poprzedniego dnia podarował jej nową ładną suknię i poprosił, aby oczekiwała na niego o dziewiętnastej. Miała dziś nie gotować, tylko być przygotowana na wieczór. Przez myśl przeszło jej, że Walicki ma zamiar poprosić ją o rękę, lecz nabrała pewności dopiero wtedy, gdy w mieszkaniu pojawiła się Helena.
– No, panienko! Dziś panienki wielki dzień! – powiedziała już od progu.
– Skąd to pani wie? Powiedział pani? – Jeszcze przez chwilę łudziła się, że chodzi o coś innego niż o zaręczyny.
– Tak, kilka dni temu odbyliśmy ważną rozmowę i najwidoczniej zdecydował, że to dziś. – Ściągnęła odzież wierzchnią i dodała jeszcze: – Ale będzie miała panienka dobrego męża. – Zaczęła krzątać się koło pieca i radośnie podśpiewywać
– Możliwe… – rzekła posępnie. Była już piętnasta, więc czekało ją teraz czterogodzinne uciążliwe oczekiwanie na to, czego nie chciała.
– Powinna się panienka cieszyć!
– Ach, tak… – „Na szczęście, do cieszenia się nikt nie może mnie zmusić. To najgorszy dzień mojego życia, a będzie jeszcze gorzej, gdy w końcu stanę się jego żoną.” Poczuła w sercu bunt, który starała się trzymać na wodzy. Przecież doskonale wiedziała, że musi to zrobić: sprzedać się bez grama miłości w sercu.
Ubrana w nową, kremową sukienkę oraz zgrabne pantofelki, upięła swoje ciemne włosy w koczek. Gdy przyjrzała się sobie w starym, pękniętym lustrze obramowanym metalową ramą, ujrzała dziewczynę smutną, lecz jakże inną od tej, którą była jeszcze kilkanaście dni temu. Gdyby nie Wiktor, umarłaby na ulicy i nikt by po niej nie zapłakał.
Dawał jej jeść, ubierał ją, dawał na lekarza i potrzebne lekarstwa, a do tego nie zmuszał jej do pracy ponad jej siły. „Dlaczego nie potrafię go pokochać? Może moje serce już nie potrafi czuć miłości?” Wciąż jeszcze była w szoku, nadal jeszcze była zdana na czyjąś dobrą wolę, ciągle jeszcze groziło jej wylądowanie na ulicy…
Punktualnie o dziewiętnastej wkroczył do mieszkania z naręczem czerwonych róż. Ubrany w nowy, czarny garnitur i koszulę, prezentował się bardzo dystyngowanie. Nawet zrobił coś z włosami, a do tego ogolił twarz – musiał być u fryzjera. Zasiedli wspólnie do kolacji – ona u jednego szczytu stołu, on naprzeciwko niej. Zjedli w milczeniu podany przez Helenę posiłek. Panienka była zdenerwowana i czekała tylko na koniec, aż już będzie po wszystkim. Kawaler zaś wciąż powtarzał sobie w głowie słowa Heleny. Wymieniali się jedynie ukradkowymi spojrzeniami, które potęgowały między nimi napięcie.
Zdenerwowana Ewelina nie mogła już dłużej wytrzymać tych emocji i w chwili, gdy Rapacka podawała im deser, rzekła zniecierpliwiona:
– Proszę Wiktor, przejdźmy już do sedna, dłużej nie zniosę tego napięcia – zabrzmiała surowiej niż zamierzała, ale było już za późno. – Przepraszam, ja…
Stremowany mężczyzna odłożył na bok łyżeczkę, którą miał zamiar wbić w sam środek szarlotki. Wiktor w głębi serca cieszył się z tych wspólnie spędzanych z nią chwil. Jej ton pozbawił go jednak złudzeń – tylko on cieszył się tymi chwilami. Ewelina natomiast nie potrafiła wytrzymać do końca bez nieustannego zastanawiania się: „Kiedy to w końcu nastąpi?!” Nie czuła nawet smaku potraw, tak bardzo była skoncentrowana na swoim strachu i niecierpliwości. Miała ochotę uciec zaraz po kolacji, aby chwilę pobyć w samotności na poddaszu kamienicy.
Odsunął swoje krzesło, powoli obszedł stół i podał jej dłoń. Pozwoliła się zaprowadzić pod okno. Klęknął i zapomniał języka w gębie… Próbował coś powiedzieć, motał się… w końcu bez zbędnych ceregieli wsunął jej pierścionek na zły palec.
– Zgadzam się – rzekła po niemym pytaniu Wiktora. Ściągnęła pierścionek i przełożyła go na właściwy palec.
Walicki powstał – był skompromitowany. Minę miał nietęgą, zaczerwienił się po same uszy i marsowo zmarszczył czoło.
– Dokończysz chociaż ze mną deser? – zapytał i zerknął na nią spode łba. Helena zdążyła w tym samym czasie chyłkiem wyjść z mieszkania. Obok talerzyków z ciastem pozostawiła dla nich jeszcze po lampce czerwonego wina.
– Tak – odpowiedziała głosem drżącym z emocji. Właśnie wydała na siebie wyrok.
Wspólnie wypili toast, choć każde z nich patrzyło w inną stronę. A później oboje udali się do siebie: narzeczony do gabinetu, a narzeczona na poddasze, gdzie dała upust łzom.
***
Głos na powieść można oddawać na stronie www.pisarzepolscy.pl
Ebook można zakupić na stronie autorskiej www.ecl-pisarka.pl
Książka dostępna także w druku na żądanie w księgarni RIDERO.
Tu jesteś:
- Wiadomości
- Literatura i Literaci
- Fragment powieści KRÓLOWA ŻEBRAKÓW Eweliny C.Lisowskiej